Putin i jego wataha
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Putin i jego wataha

Dodano: 
Przemówienie prezydenta Rosji Władimira Putina. W tle Kreml
Przemówienie prezydenta Rosji Władimira Putina. W tle Kreml Źródło: PAP/EPA / SERGEI CHIRIKOV
Witold Jurasz i Hieronim Grala zajrzeli za kremlowskie kulisy. Książka "Wataha Putina" to fascynująca, pełna anegdot i mało znanych faktów opowieść o władcy Rosji i jego najbliższych współpracownikach.

"Wataha Putina" to formalnie rzecz biorąc wywiad-rzeka. W praktyce jednak to raczej swobodna rozmowa dwóch ekspertów od Rosji, którzy mają za sobą staż na placówkach dyplomatycznych w tym kraju. Rozmowa pełna zarówno pogłębionych analiz, jak i lekkich, zabawnych, za to wiele mówiących anegdot. Grala był dyrektorem instytutów polskich w Petersburgu i Moskwie, pierwszym radcą ambasady RP w Moskwie. Jurasz pełnił funkcję chargé d`affaires RP na Białorusi. Pracował też w ambasadzie RP w Moskwie. Jurasz nie tylko przepytuje Gralę, ale również sam dzieli się swoimi spostrzeżeniami.

"Początki Putina były skromne. Mam gdzieś w archiwum jego zdjęcia z początku lat dziewięćdziesiątych. Putin tam wygląda jak nadliczbowe, wyrzucone z gniazda, wronie pisklę – tu jakieś pióro sterczy, tam jakaś opadająca powieka, skrzywiony dziób. Taki zabiedzony sowiecki urzędnik drugiego sortu. Później strasznie napinał te mięśnie, ta goła klata, to zdjęcie wierzchem na niedźwiedziu, to wszystko było jakby funkcją jego kompleksów" – od tego wspomnienia prof. Hieronim Grala zaczyna swoją opowieść o obecnym władcy Kremla. W pierwszych latach swojej kariery politycznej Putin nie budził w ludziach szacunku. Gdy doszedł do władzy, był zależny od łaski Jelcyna i jego klanu rodzinnego. "Został wybrany jako ten, którego słabość jest gwarancją przetrwania środowiska jelcynowskiego" – stwierdza Hieronim Grala. Z namaszczenia tegoż środowiska zostaje prezydentem i, jak zauważa Jurasz, od razu zachwyca Rosjan. Wyróżnia go przede wszystkim sprawność fizyczna. Jak konstatuje Grala, "po czterech pokoleniach władców Kremla, gerontokracji i po starzejącym się w ekspresowym tempie alkoholiku przychodzi facet, który zrobił ze swojej fizyczności wizytówkę". Początkowo Putin głosi potrzebę reform. Czy to była szczera deklaracja, czy może "cwaniak z KGB" tylko udawał technokratę? Na to pytanie Jurasza Grala odpowiada lakonicznie: "Nieważne. Na tle jelcynowskiego burdelu to każdy sprawny oficer KGB jawił się technokratą". Rozmówcy przyznają, że rządy pierwszej ekipy putinowskiej były ogromną zmianą jakościową w porównaniu z "lichymi latami dziewięćdziesiątymi". Prostują też dość rozpowszechniony stereotyp Putina jako pogromcy złodziejskiej oligarchii. Otóż, jak przekonują autorzy, ekipa Putina też kradła, i to nawet więcej. Udało jej się jednak zbudować legendę ludzi uczciwych, którą podważyły dopiero dziennikarskie śledztwa Nawalnego. A to dlatego, że ludzie Putina kradli, ale bez ostentacji.

Książka zawiera również ciekawe spostrzeżenia dotyczące polskiej polityki zagranicznej. Znany z symetryzmu Witold Jurasz pokusił się o oryginalną refleksję, która zapewne zszokowałaby wiernych wyznawców obu głównych stron sporu partyjnego nad Wisłą. Oddajmy głos byłemu dyplomacie, a obecnie publicyście portalu Onet: "Gdyby można polską politykę zagraniczną podzielić na tej zasadzie, że stworzyć dwa MSZ-ety – jeden od Wschodu, za który by odpowiadał PiS, i jeden od Zachodu, za który by odpowiadała PO, to byłoby całkiem dobrze, dlatego, że PiS mentalnie pasuje do rozmowy z Moskwą, ale nie należy ich wypuszczać na Zachód, bo oni nic nie rozumieją. Natomiast tamtych z PO z kolei nie należy wypuszczać broń Boże na Wschód, bo też nic nie rozumieją". Zdaniem Jurasza, PiS rozumie, że z Moskwą trzeba rozmawiać twardo, żeby coś osiągnąć. PO z kolei rozumie, że z Brukselą należy rozmawiać łagodnie, żeby coś osiągnąć. Obaj eksperci kontynuują ten wątek, podając bardzo wyraziste przykłady indolencji czy błędów polskiej dyplomacji za czasów Platformy. Grala przyznaje, że na początku Tuska w Moskwie traktowano poważnie. Uważali, że jest politykiem wagi ciężkiej, skoro potrafił PiS-owi odebrać władzę. Tymczasem "Tuskowi zabrakło twardości". "To, co jest jego siłą w różnych przetargach europejskich i polskich, czyli jego nadmierna momentami giętkość i śliskość, w konfrontacji ze Wschodem nie mogło zadziałać" – zauważa były szef instytutów polskich w Moskwie i Petersburgu. Podstawowym błędem Tuska było, jak dodaje Jurasz, że ogłosił reset z Rosją, zanim ten reset zrealizował. Zdaniem publicysty dokładnie taki sam błąd popełnił później PiS w stosunkach z Mińskiem. Czyli – najpierw ogłosił reset z Białorusią, a potem zaczął myśleć, jak go przeprowadzić. Zdaniem Jurasza było tak dlatego, że politykę wschodnią PiS prowadziła ta sama ekipa, która wcześniej służyła PO. "Jeżeli chcesz zrobić reset z Rosją czy Białorusią, to musisz na dzień dobry im pokazać nie dobrą, a złą, czy też może gotowość do złej woli" – stwierdza były dyplomata, a obecnie publicysta.

Osobnym tematem jest przypadek Radosława Sikorskiego. Obaj rozmówcy zgadzają się, że była to wyjątkowo szkodliwa postać polskiej polityki wschodniej. Rosjanie nim gardzili. Grala opowiada symptomatyczną historię z byłym szefem MSZ w roli głównej. Sikorski postanowił wybrać się na zwiedzanie Kremla, który jest nie tylko siedzibą prezydenta, ale również wielkim muzeum. Polski minister kupił bilety w kiosku dla turystów na inną godzinę niż ta, o której zjawił się u wrót kompleksu. Próbował wjechać na Kreml samochodem polskiej ambasady. Był oburzony, że go nie wpuszczono. "Takie rzeczy załatwia się wcześniej przez protokół, omawia z miejscowym MSZ, MSZ wyznacza prawie że wartę honorową, przyjmuje się go oficjalnie na Kremlu, a ten tymczasem sobie spontaniczną wycieczkę do muzeum zrobił. Na koniec podobno jeszcze zakomunikował, że nie pójdzie na Pokłonną Górę, czyli na święte dla Rosjan miejsce, składać kwiatów, bo go obrażono, nie wpuszczając na Kreml. Ustąpił po ostrej reakcji ambasadora" – opowiada Grala. Zdaniem historyka i byłego dyplomaty jedynym popisem realnej skuteczności polskiego polityka na Wschodzie były dokonania Aleksandra Kwaśniewskiego podczas pomarańczowej rewolucji. Grala chwali też Andrzeja Dudę za postawę wobec wojny na Ukrainie, dodaje przy tym jednak, że obecny prezydent nie działa w pojedynkę, tylko w ramach szerokiego frontu. Inny był przypadek Kwaśniewskiego. "Postkomuniści, wywodząc się z tej szkoły, nazwijmy to, umownie, układania się, wykształcili w sobie pewien rodzaj realizmu politycznego, który jest obcy tradycji postsolidarnościowej. Trzeba tu dodać, że Kwaśniewskiego w Rosji realnie (za zorganizowanie okrągłego stołu, kończącego pomarańczową rewolucję – red.) nienawidzą. Jakby Władimira Putina spytać, kogo on tak naprawdę w Polsce nienawidzi, to on niemal na pewno na pierwszym miejscu Kwaśniewskiego wymieni. Nie Jarosława Kaczyńskiego za te czołgi dostarczone Ukrainie, a właśnie Kwaśniewskiego" – twierdzi Hieronim Grala.

Przede wszystkim jednak rozmowa Jurasza i Grali jest opowieścią o elitach władzy we współczesnej Rosji. Byli dyplomaci przybliżają sylwetki mniej lub bardziej agresywnych "wilków" z "watahy Putina", zastanawiając się przy tym, który z nich w przyszłości może zostać przewodnikiem stada. Grala i Jurasz rozmawiają oczywiście również o Jewgieniju Prigożynie. Wiele też można się przy okazji dowiedzieć o specyfice rosyjskiej mentalności i kultury. O tym, że o ile w Polsce jest się albo chamem, albo inteligentem, o tyle w Rosji można być jednym i drugim równocześnie. O tym, jak bardzo ważne jest w Rosji poczucie ciągłości państwa. Wbrew obiegowej opinii, dzieje naszych północno-wschodnich sąsiadów nie są pokawałkowane na okresy, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Federacja Rosyjska upiera się, iż jest kontynuacją Związku Sowieckiego nie dlatego, że czci ideologię komunistyczną, ale dlatego, że sama instytucja państwa jest dla Rosjan ważniejsza niż poglądy rządzącej elity. Pod tym względem, paradoksalnie, są oni państwowcami z prawdziwego zdarzenia. Co do zasady wierzą w państwo i jego ponadczasową ciągłość. Z drugiej strony, wbrew innego rodzaju stereotypom, często nie wierzą w głoszone przez siebie idee, używając ich instrumentalnie, jako narzędzie polityczne.

A jednocześnie w dużej mierze państwo Putina jest wręcz państwem mafijnym. W końcu, jak zauważa Jurasz, "putinizm to było zastąpienie dotychczasowej mafii (chodzi o wszechwładną w latach dziewięćdziesiątych przestępczość zorganizowaną – red.) własną mafią, która – żeby było jeszcze straszliwiej – zlała się w jedna całość z państwem". To po części sugeruje odpowiedź na pytanie, zadanie w podtytule książki: "Czy Kreml to normalne miejsce władzy, czy laboratorium zła". Ale tylko po części.

Witold Jurasz, Hieronim Grala, "Wataha Putina", Wydawnictwo "Czerwone i Czarne", Warszawa 2023.

Czytaj też:
Morawiecki: Musimy zastosować wobec Rosji kordon bezpieczeństwa
Czytaj też:
Amerykańscy eksperci: Putin znalazł się w niezręcznej sytuacji
Czytaj też:
Mocne słowa prezydenta Dudy: Rosja wchodzi na ścieżkę eskalacji jądrowej

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także