We wtorek obradowali radni sejmiku województwa łódzkiego. W spotkaniu chcieli wziął udział członkowie Ruchu Obrony Granic, na czele z Robertem Bąkiewiczem, aby zaprotestować przeciwko budowie Centrów Integracji Cudzoziemców. Społecznicy chcieli także zapytać marszałek Joanna Skrzydlewską o pismo, które wystosowała do włodarzy poszczególnych miast na terenie województwa łódzkiego.
Ostatecznie Bąkiewiczowi i towarzyszącym mu osobom uniemożliwiono wejście na salę obrad.
– To jest absurdalna sytuacja. Z sejmiku zrobiono jakąś twierdzę. Odmawia się mieszkańcom Łodzi i innym obywatelom prawa do tego, by uczestniczyć w obradach. Ludzie są zaniepokojeni. To jest szczyt chamstwa, bezczelności. Tym bardziej, że biorąc pod uwagę, że pani marszałek używała szantażu w stosunku do władz lokalnych, samorządowych, że jeśli nie będą realizować polityki migracyjnej, to nie będą otrzymywali środków finansowych – powiedział Bąkiewicz.
– Mamy do czynienia w XXI wieku z bandyterką i mafią polityczną, która chce przymusem, siłą, wymuszać na innych swoje poglądy. Zobaczcie: tutaj jest szef Biura Pani Marszałek i on mnie przepychał. [...] Boją się prawdy i wpuszczenia Polaków na obrady, natomiast nie boją się wpuszczania do Polski obcych kulturowo migrantów. To jest po prostu duża niekonsekwencja – dodał.
Ruch Obrony Granic
Ruch Obrony Granic to inicjatywa Roberta Bąkiewicza, której celem jest, aby Polska broniła się przed napływem migrantów nie tylko od strony Białorusi, ale również od strony Niemiec.
"Tworzymy Ruch Obrony Granic! Zapisz się i broń granic z nami! Zwycięstwo jest w zasięgu ręki, ale żeby je wywalczyć, potrzebujemy Ciebie! Jeśli się wahasz, to po prostu zadaj sobie pytanie: Jaką przyszłość zostawisz swoim dzieciom?" – informował w marcu Bąkiewicz.
Czytaj też:
W Sejmie niewygodne pytania do premiera o imigrantówCzytaj też:
Prezydent kolejnego miasta zostanie odwołany? Złożono wniosek o referendum