Lidia Lemaniak, DoRzeczy.pl: W piątek na Alasce odbędzie się spotkanie prezydenta USA Donalda Trumpa z przywódcą Rosji Władimirem Putinem. Będzie to pierwsze spotkanie obu polityków podczas drugiej kadencji Donalda Trumpa. Spodziewa się Pan, że to spotkanie zakończy wojnę na Ukrainie?
Marcin Przydacz: Wszyscy chcieliby, aby wojna na Ukrainie się zakończyła, ale trzeba mieć świadomość tego, kto ją rozpoczął i z jakiego powodu. To Rosja jest agresorem w tym konflikcie i z całą pewnością nie uznaje swoich celów za osiągnięte. Nawet, jeśli dojdzie do jakiegoś czasowego wstrzymania ognia, to raczej przewidywany jest scenariusz nietrwałego pokoju czy zamrożenia konfliktu, aniżeli trwałego rozwiązania. Nie mam jednak stuprocentowego przekonania, że do takiego scenariusza doprowadzi już spotkanie na Alasce. Być może będą jeszcze kolejne. Wszystko zależy od tego, jak potoczą się rozmowy. Z całą pewnością nie można pozwolić na to, aby Rosja wyszła z sytuacji wojennej i z negocjacji z poczuciem zwycięstwa.
Co takiego się stało, że przywódca Rosji zdecydował się na rozmowy na Alasce?
Władimira Putina do przyjazdu na Alaskę i do tego, żeby zasiadł do stołu negocjacyjnego, zmusiła groźba tzw. secondary sanctions, czyli sankcji wtórnych na gospodarki, z którymi Rosja jeszcze dzisiaj utrzymuje intensywne relacje. To tak naprawdę przywiodło Putina do stołu negocjacyjnego. Zachęcamy naszych partnerów amerykańskich, aby twardą postawę i twardy język wobec przywódcy Rosji był kontynuowany. Natomiast, jak się potoczą rozmowy, to o tym przekonamy się za jakiś czas.
Jakie stanowisko Polski prezydent Karol Nawrocki przedstawił podczas środowej wideokonferencji na temat Ukrainy, w której uczestniczył Donald Trump?
Prezydent Karol Nawrocki poruszał wiele tematów w ostatnim czasie, również podczas rozmowy w środę. Prezydent mówił o tym, kto jest agresorem, wskazując na to, że Rosja ponosi odpowiedzialność za tę sytuację i że nie może być mowy na jakiekolwiek uzgodnienia dotyczące Europy Środkowej i Wschodniej ponad głowami państw Europy Środkowej i Wschodniej. Mamy zbyt wiele negatywnych doświadczeń, aby akceptować takie rozwiązania. Nie może też być zgody na akceptację dla łamania prawa międzynarodowego i przesuwania granic siłą, bo jeśli taka akceptacja ze strony państw Zachodu nastąpiłaby wobec Rosji, to w końcu każde inne państwo autorytarne mogłoby podobną taktykę stosować, wywołując awanturę, a następnie próbując przesuwać granice i oczekując – na zasadzie tzw. faktów dokonanych – akceptacji ich polityki. Takie sytuacje na pewno nie będą stanowić o trwałym pokoju na świecie.
W środę pojawiła się dość kuriozalna wypowiedź Cezarego Tomczyka, który stwierdził, że jeżeli Ukraina zostanie zmuszona do jakiejkolwiek kapitulacji, to będzie to między innymi porażka prezydenta Karola Nawrockiego. Jak Pan się odniesie do tych słów wiceministra obrony narodowej?
Proszę mnie zwolnić od konieczności komentowania niepoważnych słów niepoważnych ludzi. To wstyd, że Polska ma takiego wiceministra obrony narodowej, czyli człowieka, który nie ma pojęcia ani o polityce bezpieczeństwa, ani o polityce międzynarodowej, czego dał dowód również ostatnimi wypowiedziami.
Czytaj też:
Trump przed spotkaniem z Putinem: Istnieje 25-procentowe ryzykoCzytaj też:
Rzecznik Kremla o spotkaniu na Alasce: Mało prawdopodobne, że powstanie jakikolwiek dokument
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
