Karykatura przedstawiająca "pomoc" UE dla Ukrainy po zaborze Krymu przez Rosję wbiła mi się w pamięć. Przedstawiała samolot przelatujący nad terytorium naszego wschodniego sąsiada, z którego coś tam jest zrzucane, i podpis informujący, że Unia Europejska w ramach pomocy dla Ukrainy zrzuciła... prezerwatywy i ulotki pro-LGBT. Był to prześmiewczy komentarz z jednej strony do ideologizacji Brukseli, a z drugiej do udawania, że pomaga się zaatakowanemu Kijowowi. Była to kpina z całej tej zachodniej gry pozorów. Chodziło w niej o to, aby naprawdę antyrosyjskiego króliczka gonić, ale nie złapać. Ówczesne propozycje (sam je też podnosiłem), aby zagrać SWIFT-em, czyli zablokować rosyjskie banki na arenie międzynarodowej, szeroko rozumiana Europa Zachodnia z Berlinem i Paryżem na czele pomijała głośnym milczeniem.
Po przeszło jedenastu latach sytuacja się z jednej strony zmieniła, a z drugiej strony zupełnie nie zmieniła. Teraz pomoc jest, głównie finansowa, bo w zakresie broni i amunicji sprawczość Unii jest bliska zeru. A jednak istnieje podobieństwo czy nawet kontynuacja, bo mamy do czynienia ze zbliżoną do tego, co było ponad dekadę temu grą pozorów. UE zaciąga długi (sic!), aby rząd w Kijowie wypłacił pensje nauczycielom, przedszkolankom, lekarzom oraz pielęgniarkom, a także zapewnił wypłatę rent i emerytur, ale jeszcze lata całe będzie spłacała dług na to zaciągnięty i odsetki z tego wynikające. Frau Ursula Gertrud von der Leyen znów kolektuje za kolejną transzą pomocy dla Kijowa, po to żeby odfajkować, że Komisja Europejska i ona osobiście coś w tej kwestii zrobiły. Nawet rozumiem tę logikę i być może paradoksalnie podziela ją szereg ludzi w Polsce: dać Ukrainie pieniądze mimo ekstremalnej korupcji, która – jak czytamy – jest największa w historii tego młodego państwa – za to... opóźnić realny akces Kijowa do UE.
Rzecz w tym, że coraz więcej państw i społeczeństw UE nie chce dawać pieniędzy skorumpowanym władzom ukraińskim, ale też po cichu nie chce szybkiego poszerzenia Unii o relatywnie bardzo duże państwo, bo taki akces generować będzie olbrzymie koszty ekonomiczne.
Reasumując: pomagać dla świętego spokoju, nawet przy świadomości, że unijna pomoc trafi do czarnej korupcyjnej dziury, a jednocześnie przy wsparciu własnych narodów blokować wstęp Kijowa do NATO i grać na czas z ukraińskim akcesem do UE. Taka jest prawda o relacjach Bruksela- Kijów.
Czytaj też:
Bruksela rozważa odwet na Rosji. W grę wchodzą ataki hybrydowe
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Kup akcje już dziś – roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
