– W każdym razie wprowadzenie niektórych oddziałów do bezpośredniego kontaktu, do bezpośredniego starcia z armią rosyjską, jest bardzo niebezpiecznym krokiem, który może doprowadzić do globalnej katastrofy – mówił o możliwym starciu na linii Rosja-NATO prezydent Władimir Putin.
– Mam nadzieję, że umysły tych, którzy o tym mówią, będą na tyle wystarczające, żeby nie podejmować tak niebezpiecznych kroków – dodał rosyjski przywódca, pytany o możliwość wysłania wojsk NATO na terytorium Ukrainy.
Podczas konferencji prasowej Putin stwierdził także, że "nie ma potrzeby" rozmawiania z prezydentem USA Joe Bidenem.
Koniec mobilizacji w Rosji?
W rozmowie z mediami Putin poinformował również, że wszystkie działania na rzecz częściowej mobilizacji w Rosji zostaną zakończone w ciągu dwóch tygodni.
Prezydent podał, że z planowanych 300 tys. wezwań zrealizowano już 222 tys. Rekruci zostali wysłani na front, a resort obrony nie ma w tej chwili planów prowadzenia dalszej mobilizacji.
Putin tłumaczył także, że mobilizacja była konieczna ponieważ "długość linii styku (pomiędzy Ukrainą a Rosją - red.) przekracza tysiąc kilometrów i nie da się jej chronić tylko żołnierzami kontraktowymi". – Dlatego konieczne było zadeklarowanie częściowej mobilizacji – dodał.
Rosyjski prezydent przebywa obecnie w stolicy Kazachstanu – Astanie.
Putin do Macrona: To nie do przyjęcia
Podczas wizyty w Astanie Putin odniósł się również do ostatniej wypowiedzi prezydenta Francji. Emmanuel Macron w czwartek oskarżył Rosję o "działania destabilizacyjne" na Kaukazie.
W rozmowie z dziennikarzem stacji France 2 polityk stwierdził: "Jesteśmy po stronie Armenii. Kraj ten po raz pierwszy doświadczył wojny dwa lata temu z winy Azerbejdżanu". Macron podkreślił również, że Paryż potępił ostatnią ofensywę Azerbejdżanu. – Nie opuścimy Armenii – zapewnił.
Jak tłumaczył rosyjski prezydent, wypowiedzi Macrona świadczą o tym, że polityk ten "nie rozumie przebiegu konfliktu". Putin określił także słowa prezydent Francji jako "nieakceptowalne".
Czytaj też:
Moskwa podjęła decyzję ws. Mostu KrymskiegoCzytaj też:
UE ostrzega Rosję. Medwiediew: To paranoja