Aresztowano 1723 osoby, jest kilkuset rannych. Francja po proteście "żółtych kamizelek"

Aresztowano 1723 osoby, jest kilkuset rannych. Francja po proteście "żółtych kamizelek"

Dodano: 
Protesty we Francji
Protesty we Francji Źródło: Twitter / @pirullo76
Podczas wczorajszych protestów we Francji, służby zatrzymany 1723 osoby, z których ponad 1200 wciąż znajduje się w policyjnych aresztach – podaje francuskie MSW.

Chociaż wczorajsze protesty były najmniej liczne od czterech tygodni, policja zatrzymała aż 1723 osób, z których ponad 1200 wciąż znajduje się w policyjnych aresztach. Wczoraj na ulice francuskich miast wyszło około 125 tysięcy osób, w samym Paryżu około 10 tys. osób. Jak przypomina BBC News, dla porównania, w niezwykle gwałtownych protestach w sobotę 1 grudnia, na ulice wyszło 136 tys. ludzi, a zatrzymano "zaledwie" 630 osób.

Wczoraj, pomimo specjalnych środków bezpieczeństwa protestujący znowu palili samochody, niszczyli sklepy i atakowali policjantów. W wyniku starć na ulicach francuskich miast, rannych zostało co najmniej 118 osób, w tym wielu funkcjonariuszy. Po raz pierwszy od rozpoczęcia protestu tzw. żółtych kamizelek, na ulicach Paryża pojawiły się wozy opancerzone.

Akcja policji i służb bezpieczeństwa zakończyła się dopiero w niedzielę nad ranem.

twitter

Rząd ustępuje, protesty trwają

Demonstracje we Francji trwają od kilku tygodni. W listopadzie tzw. ruch żółtych kamizelek postanowił zaprotestował przeciwko rosnącym cenom paliwa i polityce prezydenta Emmanuela Macrona, który, zgodnie z obietnicami wyborczymi, wprowadza reformy, często uderzającej w najbiedniejszych.

W tym tygodniu rząd zdecydował jednak, że w związku protestami "żółtych kamizelek" na pół roku zawieszone zostaje wprowadzenie podwyżki podatku paliwowego. To nie uspokoiło jednak Francuzów, a demonstracje przekształciły się w protest przeciwko wysokim kosztom życia.

Czytaj też:
"Kocham Francję". Prezydent USA: W Paryżu krzyczą, że chcą Trumpa
Czytaj też:
Gwałtowne protesty w Paryżu. Policja użyła gazu łzawiącego

Źródło: Twitter / BBC News/TOK FM
Czytaj także