Czy „rok 1789 w Kościele”, który nastąpił wraz z Soborem Watykańskim II ma wpływ na kształtowanie stosunków w świecie i dlaczego temat poruszony w książce Dogmat i tiara. Esej o upadku rzymskiego katolicyzmu jest wciąż tak aktualny?
Paweł Lisicki: Myślę, że bardzo ważną rzeczą jest zrozumienie pewnych relacji dotyczących świata polityki, świata społecznego i świata wartości. Co to oznacza w praktyce? To oznacza, że wydarzenia, które dokonują się w Kościele mają ogromny na życie społeczne i polityczne. Jeśli ktoś faktycznie stara się troszczyć o tradycję, o wartości konserwatywne, o pozycję konserwatyzmu w życiu politycznym, to nie może nie zauważyć, jak ogromny wpływ na tę sytuację ma to, co dzieje się w Kościele. Od tego, jaki jest Kościół będzie zależało to, jak będzie wyglądała nasza cywilizacja. To znaczy nie ma cywilizacji zachodniej bez religii, a w tym przypadku w sposób oczywisty bez Kościoła. Więc jeśli rewolucja dokona się w Kościele, to prędzej czy później ona dokonuje się również na zewnątrz Kościoła, czyli w świecie cywilizacji społecznej, politycznej i gospodarczej.
Jak rozpoznać aktualny etap tej rewolucji w tiarze i kapie?
Musimy zwracać uwagę na to, co dzieje się w poszczególnych Kościołach, tych, których reprezentanci mają największy wpływ na Kościół światowy. Jeśli w ten sposób na to popatrzymy, to obserwacja Kościoła niemieckiego, szwajcarskiego czy amerykański pozwoli nam zrozumieć, co się będzie działo w całym Kościele. Łatwo zauważyć, że mamy do czynienia z totalną rewolucją w Kościele niemieckim z propozycją – używając języka Fryderyka Nietzschego, który doskonale pasuje do tej sytuacji – z przewartościowania wszystkich wartości. Bo jeżeli księża w Niemczech zaczynają błogosławić tzw. związki homoseksualne, to jest to rozbicie i odrzucenie najważniejszego czy pierwszego wezwania, na jakim ufundowany jest całe istnienie świata natury i z którego wywodzi się chrześcijaństwo, czyli bądźcie płodni i rozmnażajcie, Bóg stworzył mężczyznę i kobietę. Nagle okazuje się, że to stworzenie oparte na komplementarności płci zostaje zanegowane i odrzucone. W tym sensie nie wiem, czy można bardziej jeszcze odrzucić to, co katolickie.
Dotychczas mieliśmy do czynienia z herezją modernizmu raczej „pełzającą”, to znaczy nie odsłaniającą jednoznacznie swoich postulatów i nie podważającą w sposób oczywisty prawd wiary. Czy myśli Pan, że ta sytuacja się zmienia?
Jeśli sięgniemy do przypadku Kościoła amerykańskiego, mamy rosnącą liczbę, którzy publicznie mówią, że są po stronie ludzi LGBT, czyli de facto po stronie ideologii reprezentowanej przez te organizacje, tej ideologii, która jest agresywną formą zaprzeczenia prawa naturalnego i opartego na tym prawie nauczania Kościoła. Ostatnie wypowiedzi, wydawało się, konserwatywnych biskupów szwajcarskich, jeden z nich powiedział, że nie ma nic przeciwko temu, żeby zawierać związki małżeńskie, cywilne czy partnerskie między kobietami. Jeśli biskupi w tylu różnych państwach mówią takie rzeczy, to znaczy, że jesteśmy o krok przed, nazwijmy to, twardą rewolucją i tu już nie mówimy o żadnym duszpasterstwie, zrozumieniu i interpretacjach, tylko jest chęć totalnego przewrotu i wprowadzenia do nauki Kościoła zasad z tradycją Kościoła sprzecznych i wcześniej przez Kościół zdecydowanie potępianych.
Czytaj też:
Danse macabre, czyli flirt o. Knabita z eutanazjąCzytaj też:
Watykańskie za, a nawet przeciwCzytaj też:
Wspomnienie św. Piusa X – pogromcy modernizmu