W oświadczeniu wygłoszonym w czwartek wieczorem Zełenski poinformował, że rosyjski ostrzał wywołał pożary w pobliskiej elektrowni węglowej, która odłączyła kompleks reaktorów w Zaporożu, największy tego typu obiekt w Europie, od sieci energetycznej.
Dodał, że zapasowe generatory diesla zapewniają zasilanie niezbędne dla systemów chłodzenia i bezpieczeństwa i pochwalił ukraińskich techników, którzy obsługują fabrykę pod okiem rosyjskiego wojska.
– Gdyby nasi pracownicy nie zareagowali po awarii (zasilania - red.), bylibyśmy już zmuszeni do przezwyciężenia skutków katastrofy jądrowej – stwierdził Zełenski, którego cytuje agencja Reutera.
Zaporoże. Elektrownia po raz pierwszy odłączona od sieci
W czwartek ukraiński operator elektrowni jądrowych Energoatom poinformował, że elektrownia w Zaporożu została po raz pierwszy w historii całkowicie odłączona od sieci. Rosja zaatakowała Ukrainę w lutym, przejęła elektrownię w marcu i od tamtej pory ją kontroluje, chociaż ukraińscy technicy nadal ją obsługują.
Organizacja Narodów Zjednoczonych od kilku tygodni zabiega o dostęp do elektrowni i wzywa do demilitaryzacji tego obszaru. – Urzędnicy Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej są "bardzo, bardzo blisko" wizyty w Zaporożu – powiedział w czwartek dyrektor generalny MAEA Rafael Grossi.
Rosja i Ukraina oskarżają się nawzajem o ostrzał terenu, podsycając obawy przed katastrofą nuklearną na ogromną skalę.
Cytowany przez Reutera Paul Bracken, ekspert ds. bezpieczeństwa narodowego i profesor w Yale School of Management, powiedział, że istnieje obawa, że pociski artyleryjskie mogą przebić ściany reaktora i rozprzestrzenić promieniowanie na potencjalnie dużym obszarze, podobnie w 1986 r. w Czarnobylu.
Czytaj też:
Wojna na Ukrainie. Erdogan ostrzega przed "nowym Czarnobylem"