Jak podaje "Gazeta Wyborcza", Nawrocki miał pożyczyć Jerzemu Ż. kwotę 12 tys. zł na 20 procent rocznie. Według dziennika, zapis regulujący tę kwestię znalazł się w umowie z 15 lutego 2010 roku, do której dotarli reporterzy gazety.
Według dziennikarzy spłata całek kwoty z odsetkami była poza zasięgiem finansowym Jerzego Ż., który borykał się z problemami zdrowotnymi.
"W roku 2010 średnie oprocentowanie kredytów hipotecznych wynosiło ok. 5 proc., zaś kredytów gotówkowych – od 8,4 do 17,5 proc. (plus prowizja banku). Pan Jerzy nie miał zdolności kredytowej. Stawka 20 proc. to nieco poniżej progu zakazanych pożyczek lichwiarskich, które zaczynają się powyżej 24 proc." – podaje "Wyborcza".
Nawrocki o pożyczce: To nie miało znaczenia
Karol Nawrocki odniósł się do sprawy na antenie Polsat News.
– W tej pożyczce zupełnie nie miało znaczenia, to co jest tam zapisane, bowiem to ja panu Jerzemu pomagałem, a nigdy nie musiał, ani tej pożyczki zwracać, ani przekazywać mi żadnych środków finansowych. Był właściwie jeden kierunek przepływu środków finansowych – ode mnie do pana Jerzego – powiedział kandydat popierany przez PiS.
Jak zaznaczył, "to już wykazały i kolejne dokumenty, i film, który nagrałem".
– Także nie mam w tej sprawie nic sobie do zarzucenia – zaznaczył Nawrocki.
Kandydat PiS o znajomości z Jerzym Ż.
Prezes IPN w poniedziałkowym materiale wideo, opublikowanym w mediach społecznościowych, opowiedział o swojej znajomości z Jerzym Ż.
– Gdy stawałem do wyborów, to wiedziałem, że mogą posunąć się do wszystkiego. Użyli już NIK, prokuratury, straszą moich współpracowników i przyjaciół. Nic to nie dało. Dlatego teraz przy użyciu materiałów służb specjalnych próbują oszukać was sprawą pana Jerzego. Nie dajcie się państwo oszukać hejterom – powiedział Karol Nawrocki.
– Pan Jerzy był człowiekiem z trudną przeszłością. Przez wiele lat zmagał się z rodziną alkoholową, bez kontaktu z rodziną – zauważył. – Poznałem go w 2008 roku, bo był naszym sąsiadem, mieszkał w bloku obok moich rodziców. Już wtedy był podopiecznym MOPS-u. Pomoc MOPS była jednak niewystarczająca dla jego potrzeb. Jerzy miał swoją godność, swoje zdanie, potrzeby i oczekiwania. Chciał być traktowany z szacunkiem – nie jak problem, ale jak człowiek. Pomagałem mu na tyle, na ile potrafiłem – relacjonował Nawrocki.
Kandydat PiS podkreślił, że Jerzy Ż. nie miał pieniędzy na regularne wnoszenie opłat na rzecz mieszkania komunalnego, którego był najemcą i wpadał w długi. Jak wyjaśnił Nawrocki, mężczyzna poprosił go w 2010 roku o pożyczkę, ponieważ potrzebował pieniędzy na wykup mieszkania, a sprawa sprzedaży pojawiła się w następnym roku. W 2011 roku w testamencie Jerzy Ż. zapisał Nawrockiemu cały jego majątek.
Nawrocki ujawnił, że pod koniec 2011 roku Jerzy Ż. trafił do aresztu. Obawiał się, że przez długi straci mieszkanie, dlatego sprawa przyspieszyła. Kandydat na prezydenta ujawnił treść listu od Jerzego Ż. Mężczyzna prosił w nim m.in. o przywiezienie ubrań.
– Ze względu na chorobę alkoholową i jego pobyt w areszcie ustaliliśmy, żebym kwotę 120 tys. (...) sukcesywnie przeznaczał na utrzymanie mieszkania i doraźne wsparcie życiowe Jerzego. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie wyobraża sobie, by tak dużą kwotę zostawiać człowiekowi osadzonemu w więzieniu, zmagającemu się z chorobą alkoholową – wyjaśnił Karol Nawrocki.
Jak zaznaczył, "to rozwiązanie było uczciwe, optymalne i gwarantowało zapewnienie panu Jerzemu dachu nad głową".
Czytaj też:
Nawrocki przekazał mieszkanie. Wiadomo, do jakiej organizacji trafiCzytaj też:
Najnowszy sondaż prezydencki. Tak chcą głosować Polacy