Minister sprawiedliwości, prokuratur generalny Zbigniew Ziobro był pytany w poranku TVP 1 o ubiegłoroczne wybory prezydenckie, które nie odbyły się w pierwszym planowanym terminie, ale ze względu na epidemię zostały przesunięte. Przebieg organizacji wyborów wywołał ostrą krytykę ze strony opozycji.
"Premier podjął słuszną decyzję"
– Warto przywołać fakty, bo fakty mówią najmocniej, a nie ich opinie czy interpretacje. Fakty są takie, że obowiązuje konstytucja, która nie jest dziełem PiS – tłumaczył Ziobro.
– Zjednoczona Prawica, tak samo jak opozycja, są zobowiązane do tego, aby realizować postanowienia konstytucji, a konstytucja stanowi, że kadencja prezydenta trwa pięć lat i się kończy. Nie ma możliwości jej przedłużenia. Kończyła się obiektywnie pierwsza kadencja prezydenta Dudy – relacjonował dalej polityk.
– Jeżeli nie byłoby wyboru, to nie byłoby w Polsce prezydenta, a to oznacza, że państwo nie mogłoby funkcjonować – dodał Ziobro, tłumacząc, dlaczego obóz Zjednoczonej Prawicy przeprowadził wybory pomimo trwającej epidemii.
Jednocześnie minister podkreślił, że „nie ulega żadnej wątpliwości, że (...) opozycja paraliżując te wybory i wybór prezydenta, miała za zadanie anarchizować tę sytuację”. – My się na to nie mogliśmy zgodzić. Pan premier podjął słuszną decyzję – dodał Ziobro.
Wybory prezydenckie 2020
Pierwotnie wybory prezydenckie w 2020 r. miały odbyć się 10 maja, jednak ze względu na stan epidemiologiczny opozycja chciała ich przesunięcia.
Obóz rządzący rozważał wówczas przeprowadzenie wyborów całkowicie w formie korespondencyjnej, ostatecznie jednak wybory przeniesiono na 28 czerwca 2020 r. Odbyły się one w formie hybrydowej, korespondencyjnie mogły głosować wszystkie osoby, które wyraziły taką wolę.
II tura wyborów odbyła się 12 lipca i zakończyła się zwycięstwem Andrzeja Dudy, który rozpoczął II kadencję 6 sierpnia 2020 r.
Czytaj też:
Opozycja chce odwołania Dworczyka, Sasina i Kamińskiego. Co z Morawieckim?