Nagroda im. Leszka Millera
  • Piotr GabryelAutor:Piotr Gabryel

Nagroda im. Leszka Millera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nagroda im. Leszka Millera
Nagroda im. Leszka Millera

Gdyby Leszek Miller miał więcej czasu, z pewnością nie dałby się wyprzedzić Donaldowi Tuskowi w dziele niszczenia instytucji publicznych. Jednak przecież i tak to on dzierży w tej dziedzinie palmę pierwszeństwa. To on bowiem – chyba jako pierwszy w III RP – wygrał wybory m.in. pod hasłem cofnięcia części reform wprowadzonych przez poprzedni rząd (Jerzego Buzka) i w dodatku słowa dotrzymał. Obejmując fotel premiera w 2001 r., najpierw zniszczył dopiero co powołane do życia publiczne kasy chorych, zamiast – zgodnie z założeniem – rozszerzyć ich gamę o prywatne. A potem jeszcze wyłączył z powszechnego systemu emerytalnego pracowników służb mundurowych, czym zainicjował proces demontażu reformy emerytalnej, zwieńczony niedawno przez Tuska likwidacją OFE, czyli zniszczeniem kapitałowego filaru tego systemu.

Dlatego – bez dwóch zdań – nagroda dla premierów największych destruktorów powinna nosić właśnie jego, Leszka Millera, imię.

I – również bez cienia wątpliwości – w pierwszej kolejności powinien ją otrzymać Donald Tusk, bowiem jego dokonania w dziele zniszczenia nie mają – na razie, niestety, tylko na razie – sobie równych. Ba, aż trudno rozsądzić, które z nich jest największe: zniszczenie OFE czy skasowanie pierwszego hamulca w ustawie o finansach publicznych (próg zadłużania się na poziomie 50 proc. PKB), czyli otwarcie drogi do bankructwa Polski. Bo przecież o takich „drobiazgach” jak podniesienie podatków czy składki rentowej i wydrenowanie pieniędzy z Funduszu Rezerwy Demograficznej nie ma nawet co wspominać.

Jednak już z powtórzeniem sukcesu, czyli ze zdobyciem Nagrody Millera w kolejnych latach, Tusk może mieć nie lada kłopot. Coraz mocniej depczą mu bowiem po piętach inni kandydaci do fotela premiera – Jarosław Kaczyński i Leszek Miller. Kaczyński proponuje likwidację NFZ i włączenie finansowania systemu ochrony zdrowia – wzorem PRL – na powrót do budżetu państwa, skasowanie gimnazjów, a także cofnięcie reformy wieku emerytalnego (powrót do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn, zamiast jednolitych 67), czyli tej jednej z nielicznych dobrych rzeczy, które zrobił rząd Tuska. Natomiast Miler postuluje powrót do 49 województw, czyli zdewastowanie kolejnej reformy gabinetu Buzka.

Jednak i na tym zapewne nie koniec. Jest w końcu jeszcze tyle instytucji i reguł do zniszczenia. Choćby niezależność Narodowego Banku Centralnego, przy której już zaczął majstrować Tusk (chce, by członkowie Rady Polityki Pieniężnej mogli w niej zasiadać nie jedną kadencję, a dwie kadencje). Albo status Najwyższej Izby Kontroli. Albo drugi hamulec w ustawie o finansach publicznych (próg zadłużania się na poziomie 55 proc. PKB), a potem także ten zapisany w konstytucji (próg na poziomie 60 proc. PKB).

Słowem, panowie premierzy: do dzieła! Do dzieła zniszczenia! Nagroda Millera czeka.

foto: boston9/wiki

Czytaj także