W ubiegłym tygodniu Wielka Brytania przyjęła zmiany w prawie, które umożliwiają jej objęcie sankcjami szerszej grupy osób i przedsiębiorstw powiązanych z Kremlem.
– Niezależnie od tego, czy popierasz agresywne działania Rosji przeciwko Ukrainie, czy też masz inne zdanie, będziemy mieli prawo nałożyć na ciebie sankcje – stwierdziła minister spraw zagranicznych Liz Truss. Z kolei premier Boris Johnson stwierdził, że ruch Wielkiej Brytanii ma jej zapewnić możliwości działania w przypadku rosyjskiej inwazji.
– Upewniamy się, że gdy będzie trzeba, podejmiemy kroki, aby powstrzymać rosyjskie firmy przed pozyskiwaniem kapitału z rynku finansowego w Londynie. Jest to bardzo, bardzo poważny pakiet – powiedział szef brytyjskiego rządu.
W środę zapowiedzi brytyjskich polityków skomentował szef rosyjskiego MSZ. Siergiej Ławrow ostrzegł Londyn, że Rosja odpowie własnymi sankcjami, jeśli rząd Borisa Johnsona zdecyduje się zaostrzyć kurs wobec Kremla.
– Zastosujemy wobec Wielkiej Brytanii działania odwetowe, jeżeli nałoży ona nowe sankcje na Rosję – stwierdził rosyjski polityk.
Rosyjskie zagrożenie
W miniony wtorek brytyjski dziennik "The Sun", powołując się na ustalenia amerykańskiego wywiadu, podał nawet rzekomą datę ataku Rosji na Ukrainę. Agresja miała nastąpić w nocy z wtorku na środę o godz. 02:00 czasu polskiego. Gazeta pisała o "ogromnym ataku rakietowym" i zaangażowaniu nawet 200 tys. wojskowych.
Z kolei amerykańska stacja CBS News podała w tym tygodniu, że część ze zgromadzonych przy ukraińskiej granicy wojsk zaczęła zajmować pozycje do ataku. Tymczasem rosyjskie dowództwo przekonuje, że rozlokowane przy granicy oddziały zakończyły ćwiczenia i rozpoczęły procedurę powrotu do baz w głębi kraju. Jak dotąd NATO nie potwierdziło, że wycofywanie się rosyjskich wojsk faktycznie się rozpoczęło.
Czytaj też:
Ławrow o polskim dziennikarzu: Nie rozumiem, dlaczego taki jestCzytaj też:
Szef rosyjskiego MSZ: Najważniejszy jest nasz dialog z USA i NATO