Szukanie „modus operandi” z Kremlem musi obecnie odbywać się, rzecz jasna, kosztem Ukrainy. Jakie bowiem mogą być warunki zawieszenia broni, choćby czasowego przerwania wojny, „zamrożenia” sytuacji militarnej w Europie Wschodniej w chwili, gdy rosyjska ofensywa może powoli, ale jednak systematycznie posuwa się naprzód? Oczywiste, że ceną tego „pokoju” będą straty terytorialne naszego wschodniego sąsiada.
Ale nie tylko. Doprowadzi to na pewno do silnych reperkusji wewnętrznych: wątpię, czy Zełenski pójdzie na ustępstwa terytorialne i de facto zanegowanie świętej dotąd zasady integralności terytorialnej Ukrainy – ale jeżeli by to zrobił, to z całą pewnością bardzo duża część ukraińskich elit i społeczeństwa zawetowałaby taką politykę. Prowadziłoby to do jeszcze większego zaostrzenia wewnętrznego konfliktu politycznego u naszego wschodniego sąsiada. A ten przecież istnieje i przybiera spektakularne objawy, jak nie wypuszczenie z kraju poprzedniego prezydenta Poroszenki udającego się przecież nie z prywatną wizytą, ale na posiedzenie Zgromadzenia Parlamentarnego NATO.
Rosja gra sprytnie, niwelując nieco swoje zaskakujące, co by nie powiedzieć, porażki militarne z pierwszych tygodni wojny. Moskwa wykorzystuje słabość Zachodu, bo to przecież Macron bez przerwy dzwoni do Putina, a nie odwrotnie, a ostatnia rozmowa w trójkącie (czyżby był to Trójkąt Bermudzki?) Scholz – Macron - Putin odbyła się tez z inicjatywy francusko-niemieckiej, a nie rosyjskiej. Rozmawiając z Zachodem, czy też mówiąc ściślej; z jego „miękiszonami”, Kreml pokazuje „dobrą wolę”, gotowość zawarcia "pokoju" oraz tym podobne triki i blefy.
Efektem tej gry Niemiec i Francji będzie rozmiękczenie unijnych sankcji wobec Rosji. Ktoś powie: „Ale przecież to Węgry i Słowacja oprotestowały propozycje Komisji Europejskiej!” To prawda, ale w świecie dyplomacji mówi się już od dawna o tym, że Węgrzy mówią głośno to, co Niemcy myślą po cichu. Zatem niektórzy sugerują wręcz ciche porozumienie Berlina i Budapesztu w sprawie złagodzenie kursu wobec Moskwy.
Gra jest dynamiczna. Ogłaszanie w tej chwili przez niektórych dziennikarzy wygranej Ukrainy może tylko spowodować odruch łapania się za głowę, ale też prowadzi do demontowania poczucia zagrożenia ze strony Rosji i de facto „usypiania” zachodniej opinii publicznej.
Czytaj też:
"Jesteśmy za izolacją gospodarczą Rosji". Wąsik o sankcjach Unii EuropejskiejCzytaj też:
Kałużny: Musimy niszczyć sojusz Niemiec z Rosją