W piątek w Berlinie spotkali się: prezydent USA Joe Biden, prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer. Przywódcy omawiali możliwość zakończenia wojny Rosji przeciwko Ukrainie oraz sytuację na Bliskim Wschodzie.
W spotkaniu, którego gospodarzem był kanclerz Niemiec, nie uczestniczył żaden przedstawiciel Polski. Według byłego prezydenta Estonii Toomasa Ilvesa, udział naszego kraju w tych rozmowach został osobiście zablokowany przez Scholza.
Piekło wskazuje na inne kierunki współpracy
– Obawiam się, że ze strony Kijowa, ale też Zachodu to błąd. Są takie kraje, które nie za dużo mówią, ale bardzo dużo robią, pomagając Ukrainie. To Polska, Rumunia i kraje bałtyckie – które w stosunku do swojego PKB – są bodajże na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o pomoc. Są też państwa skandynawskie. Powinniśmy myśleć o tych krajach, żeby z nimi stworzyć oś współpracy. To są państwa, które doskonale znają zagrożenie ze strony Rosji – mówi Wirtualnej Polsce były ambasador RP w Kijowie, Jan Piekło.
– Zarówno Berlin i Paryż przez lata z Moskwą współpracowały. Mieliśmy chociażby budowę Nord Stream 1 czy Nord Stream 2. Warszawa w relacjach z Niemcami i Francją powinna być bardzo ostrożna. Z kolei Joe Biden do Berlina przyjechał się pożegnać, kończy mu się kadencja, za niedługo są wybory prezydenckie w USA – uważa dyplomata.
Według Piekły powinniśmy postawić raczej skupić się na współpracy w ramach Trójmorza niż Trójkąta Weimarskiego.
Jak przypomina były ambasador RP w Kijowie, w ostatnim czasie doszło do kilku zgrzytów w relacjach polsko-ukraińskich. – Chociażby na szczycie ONZ w Nowym Jorku, gdzie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski – możliwe, że podpuszczony – bardzo nieroztropnie praktycznie obraził prezydenta Polski Andrzeja Dudę. Niewykluczone, że chciał wejść w lepsze relacje z Berlinem, kosztem dalszych, dobrych relacji z Polską – ocenia.
Czytaj też:
Spotkanie w Berlinie. Sikorski: Lepiej by było, gdyby Polska była zaproszona