Wamerykańskiej taktyce wojennej istnieje doktryna „shock and awe” („szok i trwoga”), inaczej zwana „błyskawiczną dominacją”. Przypomina nieco niemiecki blitzkrieg. Oznacza zarzucenie przeciwnika siłami tak potężnymi i skierowanie przeciwko niemu tylu uderzeń, że wróg się gubi i głupieje.
Wobec Europy i Ukrainy administracja Donalda Trumpa zastosowała właśnie doktrynę „shock and awe”, tyle że nie w formie militarnej, lecz dyplomatycznej. Podczas gdy Marco Rubio, Steve Witkoff i Keith Kellogg zarzucają partnerów kolejnymi oświadczeniami, planami i koncepcjami, Donald Trump wymierza ciosy, których nikt się nie spodziewał. Obraz byłby nawet zabawny, gdyby nie był żałosny, szczególnie w Polsce, gdzie jedyną reakcją dużej części polityków i komentariatu są żenujące pochlipywania, że Ameryka zdradziła, prezydent Trump „powiela rosyjską narrację” (nie wiem, czy ten sztampowy zarzut na kimkolwiek robi jeszcze wrażenie), a Ukraina ma się sprzedać za pokój.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
