Dr Kawęcki: Rząd dostał czerwoną kartkę

Dr Kawęcki: Rząd dostał czerwoną kartkę

Dodano: 
Donald Tusk, premier
Donald Tusk, premier Źródło: PAP / Andrzej Jackowski
Jak się na boisku dostaje czerwoną kartkę, to się z niego po prostu schodzi -- mówi politolog dr Krzysztof Kawęcki w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Jak pan ocenia sytuację po wyborach? Pierwszy komentarz, pierwsza myśl?

Dr Krzysztof Kawęcki: Powiedziałbym, że wygrała Polska, a nie tak zwana liberalna demokracja w wersji Donalda Tuska, czyli ta „demokracja walcząca”. Wielcy przegrani? W kolejności, z wszystkimi konsekwencjami tego faktu: Donald Tusk, Rafał Trzaskowski, Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz. I to byłby mój krótki komentarz. Potwierdziła się jeszcze stara zasada – pycha kroczy przed upadkiem.

Przedstawiciele konserwatywnej strony powinni być też chyba dumni z tego, że cała prawica de facto się zmobilizowała i zjednoczyła we wspólnym działaniu? Grzegorz Braun, Sławomir Mentzen, Janusz Korwin-Mikke, którzy wcześniej ostro krytykowali PiS – ruszyli razem przeciwko Trzaskowskiemu.

Tak, to bardzo budujące. I Karol Nawrocki też to podkreślił. Można powiedzieć, że to jedno z największych osiągnięć tych wyborów, że udało się zjednoczyć cały patriotyczny elektorat. I rzeczywiście – bez wyborców Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna, zwłaszcza tego drugiego, którego poparcie dla Nawrockiego wyniosło niemal 100%, nie byłoby mowy o tym zwycięstwie. To nowe zjawisko. Wystarczy przypomnieć ostatnie wybory prezydenckie: elektorat Krzysztofa Bosaka głosował różnie. Co prawda większość opowiedziała się za Andrzejem Dudą, ale nie było to jednolite. Liderzy konserwatywni też różnie się wtedy zachowywali. A teraz? Teraz wszyscy wybrali po prostu Polskę. Nawet nie mniejsze zło, ale właśnie Polskę, w osobie Karola Nawrockiego. To bardzo ważne i bardzo znaczące. To też pokazuje dojrzałość wyborców. Grzegorz Braun mówił przecież, że jego elektorat – ten prawicowy, narodowy – został „zważony”: ponad 6%, ale pokazał też swoją dojrzałość. To nie jest już elektorat tylko kontestujący, który „odrzuca wszystkich”. Być może rzeczywiście zaszła jakaś głębsza przemiana świadomościowa. Może osiągnęliśmy pewien poziom dojrzałości wyborczej na prawicy. I ten egzamin został zdany.

Jak pan ocenia, co teraz będzie z rządem i z Donaldem Tuskiem?

Rząd dostał czerwoną kartkę, a jak się na boisku dostaje czerwoną kartkę, to się z niego po prostu schodzi. Wiemy, że ten rząd i Donald Tusk będą próbowali za wszelką cenę trwać. Stąd ta „ucieczka do przodu” – zapowiedź wotum zaufania, skierowanego do Sejmu. Dlaczego? Póki co mają jeszcze większość parlamentarną, więc Tusk chce jakoś „legitymizować” swoją władzę i podtrzymywać spoistość koalicji, która i tak już się sypie. To nie jest nic odkrywczego. Były przecież już wcześniej analizy i zapowiedzi, że jeśli Rafał Trzaskowski przegra wybory prezydenckie, to nastąpi głęboka dekompozycja rządu.

Są tu dwa główne czynniki. Po pierwsze – lewica. Kandydaci lewicy, jeśli ich wyniki zsumować, osiągnęli całkiem niezły rezultat, a ich postulaty nie są w ogóle realizowane. Strategia Donalda Tuska polegała na tłumaczeniu, że skoro i tak obecny prezydent, czyli Andrzej Duda, zawetuje wszelkie projekty światopoglądowe lewicy, to trzeba poczekać na „ich” prezydenta – Rafała Trzaskowskiego. Tylko że to założenie właśnie się rozpadło. To była błędna kalkulacja. I to będzie potęgować frustrację po stronie lewicy. Tym bardziej, że sama lewica jest wewnętrznie podzielona. Mówiło się o ewentualnym wejściu Adriana Zandberga do rządu w przypadku zwycięstwa Trzaskowskiego. Dziś to wydaje się całkowicie nierealne. Lewica znajdzie się raczej w opozycji do obecnego rządu, co dodatkowo go osłabi.

Po drugie – projekt pod nazwą Trzecia Droga. To już właściwie kompletna klęska. To środowisko także raczej będzie osłabiać rząd, a nie go wspierać. No i wreszcie osłabienie personalne. Donald Tusk nie jest już tym zwycięzcą, nie jest autorytetem, nie jest „spoiwem” tej koalicji. Przeciwnie – jego wejście w kampanię w końcowej fazie prawdopodobnie przyczyniło się do porażki Rafała Trzaskowskiego. Kolejny przykład – wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. Wszedł do kampanii w ostatniej chwili i totalnie się skompromitował, próbując udzielić poparcia Trzaskowskiemu przed pomnikiem Wincentego Witosa. Teraz, po porażce, odwołał konferencję prasową, która miała się odbyć właśnie tam. Wcześniej liczył na zwycięstwo i z góry planował wystąpienie. Dziś się z tego wycofuje. To pokazuje skalę osłabienia i chaosu w obozie rządzącym.

Czytaj też:
Co oznacza wygrana Nawrockiego dla kredytobiorców? Eksperci ostrzegają
Czytaj też:
Lisicki: Trzaskowski był najkrócej urzędującym prezydentem w dziejach Polski


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także