Jak zauważa agencja Reutera, dekret Putina pojawił się pięć tygodni po inwazji Rosji, która spotkała się z zaciekłym oporem Ukrainy. Rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu powiedział we wtorek, że żaden z poborowych nie zostanie wysłany do "punktów zapalnych".
Kwestia zaangażowania poborowych w wojnę przeciwko Ukrainie jest bardzo delikatna. 9 marca resort obrony Rosji przyznał, że niektórzy poborowi zostali wysłani na Ukrainę. Komunikat pojawił się po tym, jak Putin przy różnych okazjach temu zaprzeczał, mówiąc, że w inwazji biorą udział tylko zawodowi żołnierze.
Pobór potrwa od kwietnia do lipca
Zgodnie z dekretem rosyjskiego prezydenta, coroczny wiosenny pobór wojskowy, który potrwa od 1 kwietnia do 15 lipca, obejmie wszystkich mężczyzn w wieku od 18 do 27 lat.
MON Rosji zapewnia, że poborowi nie zostaną wysłani do walk na Ukrainę, która od 24 lutego boni się przed rosyjską armią. Moskwa nie nazywa tego inwazją, lecz "specjalną operacją wojskową" i domaga się od Kijowa "demilitaryzacji i denazyfikacji" Ukrainy.
Rosjanie na Ukrainie odpuszczają?
Reuters podkreśla, że w ostatnich dniach Rosja przeformułowała swoje cele, przekonując, że nigdy nie zamierzała zająć Kijowa i innych dużych miast, ale koncentruje się na "wyzwoleniu" wschodnich obszarów Ukrainy, na których wspierani przez Rosję separatyści walczą z armią ukraińską od 2014 r.
Analitycy wojskowi uważają, że deklarowana koncentracja rosyjskich wojsk w Donbasie może być próbą ułatwienia Putinowi możliwości wyjścia z twarzą z tej sytuacji.
Czytaj też:
Dr Piekarz: Propozycja Putina była testem. Liczył, że ktoś się wyłamieCzytaj też:
"Sytuacja jest opłakana". Ławrow oskarża ZachódCzytaj też:
Amerykański wywiad: Doradcy Putina nie mówią mu prawdy. Boją się