Dr Piekarz: Polska nigdy by nie dostała takiego kontraktu jak Węgry

Dr Piekarz: Polska nigdy by nie dostała takiego kontraktu jak Węgry

Dodano: 
Prezydent Rosji Władimir Putin i premier Węgier Viktor Orban
Prezydent Rosji Władimir Putin i premier Węgier Viktor Orban
Węgry mają umowę na rosyjską ropę poniżej ceny rynkowej. Polska takiego kontraktu nigdy by nie dostała – mówi DoRzeczy.pl dr Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica.

Damian Cygan: Ostatnio paliwa na stacjach drożeją o kilka, a nawet kilkanaście groszy dziennie. Dlaczego tak jest?

Dawid Piekarz: To efekt nie tylko ceny baryłki ropy, ale też oderwania się rynku produktu gotowego od rynku ropy. Wojna na Ukrainie pokazała, w jak ogromnym stopniu Europa, w tym również Polska, jest uzależniona od importu paliw gotowych, także z Rosji i Białorusi. Nagle okazało się, że produktu na rynku po prostu nie ma i nie ma go gdzie kupić. Dlaczego nie ma? Bo przez ostatnią dekadę nie budowano w Europie rafinerii, a wręcz przeciwnie – raczej je zamykano.

W związku z tym dziś wszystkie moce produkcyjne w Europie są rozkręcone właściwie na full i więcej wyprodukować się nie da. A ponieważ import ropy z rynku wschodniego zniknął, to paliwa zaczyna brakować. Mamy więc do czynienia z wyścigiem dystrybutorów o to, kto to paliwo kupi. Po drugie, czasem trzeba brać import po takiej cenie, jaka jest. Wszystko to sprawia, że mamy tak dużą zmienność.

Ile kosztowałaby benzyna, gdyby nie tarcza antyinflacyjna i obniżenie VAT?

Do obecnej ceny należy doliczyć mniej więcej 1,5 zł.

Cena benzyny na stacji składa się z kilku podatków. Czy któryś z nich można jeszcze obniżyć?

Największy element to akcyza, którą mamy dziś minimalną, ustalaną przez Unię Europejską. VAT został obniżony z 23 do 8 proc., a opłata paliwowa, która miała iść na ekologię – zawieszona. Nie ma już de facto nic, co mogłoby obniżyć ceny paliw na stacjach.

A marże rafineryjne?

Wytłumaczę to w bardzo prosty sposób. Wyobraźmy sobie restaurację, w której płacimy 20 zł za kotleta schabowego. Mięso na tego kotleta restaurator kupił wcześniej za 2 zł, ale te 18 zł różnicy to nie jest zysk, który on bierze do swojej kieszeni. Mięso trzeba było przywieźć, usmażyć, zapłacić kucharzowi i tak dalej.

Zatem marża rafineryjna to tak naprawdę różnica między kosztem produktu a kosztem wytworu. Marża musiała więc wzrosnąć skoro wzrosły koszty – energia 20 proc., gaz 30 proc., transport morski 100 proc.

Co więcej, mamy jeszcze tzw. marżę rzeczywistą i marżę modelową. Marży rzeczywistej nikt nie podaje. Natomiast marża modelowa to mówiąc najprościej wyliczenia księgowych dotyczące tego, ile firma powinna zarobić na przerafinowaniu tony ropy w obecnych warunkach makroekonomicznych. To jest wskaźnik dla inwestorów, który pokazuje, jak dobrze działa rafineria, ale to wcale nie oznacza, że w cenie produktu ta marża się znajdzie.

Nie jest więc tak, jak mówią politycy opozycji, że rząd podwyższył Orlenowi marże rafineryjne. Zarobki Orlenu w 60 proc. pochodzą z rynków zagranicznych. Z detalu (kawa, hot-dogi, gazety) koncern miał ostatnio 9 proc. przychodu. To pokazuje, że polski rynek jest piekielnie konkurencyjny i wrażliwy cenowo.

Warto również pamiętać, że rafineria to nie tylko produkcja paliw, bo większość plastiku i tworzywa, które nas otacza, to w tej chwili produkty z rafinerii. I na tym się zarabia prawdziwe pieniądze. Stacje paliw to tak naprawdę niespecjalnie marżowy interes.

Co by było, gdyby w Polsce wprowadzono regulowane ceny paliw, tak jak to jest na Węgrzech?

Węgry są w kompletnie innej sytuacji, bo mają kontrakt na rosyjską ropę poniżej ceny rynkowej. Polska takiego kontraktu nigdy by nie dostała.

Wyobraźmy sobie, że rząd wprowadza cenę regulowaną benzyny na poziomie 6 zł za litr. Po pierwsze, ktoś musi do tego dopłacić, bo przy tych warunkach makro nie da się zrobić takiej ceny. Po drugie, Unia Europejska nie ma granic, więc to paliwo po 6 zł zostałoby natychmiast wykupione przez wszystkich wkoło. Dlatego tankując na Węgrzech, trzeba pokazać paszport.

Poza tym nie porównujmy Węgier do Polski, która jest krajem tranzytowym i po rosyjskiej inwazji ma dodatkowo milion ukraińskich samochodów na drogach. Nie da się więc zrobić paliwa po 6 zł, bo trzeba byłoby je dotować. A to już byłby kompletny bezsens.

Czytaj też:
Orban: Embargo na rosyjski gaz zniszczyłoby europejską gospodarkę
Czytaj też:
Orlen obala mity dot. cen paliw. "Koncern nie decyduje o cenach i ich nie zawyża"
Czytaj też:
Orlen podjął decyzję ws. stacji na Węgrzech i Słowacji

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także