Mariupol, miasto na wschodniej Ukrainie, pozostaje okrążone przez rosyjskie wojska. Sytuacja jest na tyle zła, że w mieście oficjalnie ogłoszono stan klęski humanitarnej. Mieszkańcy nie mają dostępu do wody, prądu i ciepła, a rosyjskie oddziały nieustannie ostrzeliwują budynki użyteczności publicznej oraz osiedla mieszkalne. Jak poinformowały w niedzielę lokalni urzędnicy, w ciągu ostatnich 24 godzin (do 10 rano czasu wschodniego) doszło do 22 rosyjskich ataków bombowych.
"Do tej pory w wyniku ataków Rosji zginęło 2187 mieszkańców Mariupola” – poinformowała rada miejska. To gwałtowny wzrost w stosunku do ostatnio ogłoszonych danych. Wcześniej bowiem informowano o blisko 1600 ofiarach.
"Sytuacja w Mariupolu jest nadal bardzo trudna. W mieście nie ma prądu, wody, ciepła, prawie nie ma komunikacji, kończy się żywność i woda” – przekazali urzędnicy.
Przedstawiciele władz miasta oskarżają siły rosyjskie i wspierającą je separatystyczną milicję o "celowe ostrzeliwanie dzielnic mieszkalnych”.
Protesty w Chersoniu
W niedzielę w Chersoniu doszło do protestów przeciwko działaniom Rosji. Demonstranci machali ukraińskimi flagami, skandowali antyrosyjskie hasła i wykrzykiwali przekleństwa pod adresem Putina.
Manifestacje to reakcja na doniesienia o możliwym utworzeniu kolejnej, po Ługańskiej i Donieckiej, republiki kontrolowanej przez Moskwę.
Jeśli informacje o planach Kremla względem Chersonia potwierdziłyby się, to to posunięcie byłoby odzwierciedleniem polityki Moskwy destabilizacji Ukrainy. Kijów uważa separatystyczne regiony - Doniecką Republikę Ludową i Ługańską Republikę Ludową - za okupowane przez Rosję. Ich uznanie przez Władimira Putina było pretekstem do rozpoczęcia inwazji na Ukrainę.
Czytaj też:
Przywódca Ukrainy dziękuje Mecie. "Wojna to nie tylko konfrontacja militarna"Czytaj też:
Były szef NATO: Dlatego Putin zwrócił się przeciwko ZachodowiCzytaj też:
Analiza OSW: Kijów nie rezygnuje z poszukiwania politycznego rozwiązania konfliktu